Jak to się stało że zostałam laktywistką i „prawnikiem laktacyjnym” oraz co robię dla ochrony i promocji karmienia piersią?
Jak to się stało że zostałam laktywistką i „prawnikiem laktacyjnym” oraz co robię dla ochrony i promocji karmienia piersią?
Kolejny wpis z okazji Światowego Tygodnia Karmienia Piersią (WBW 2021)😊. Długo mnie nie było na blogu i na fejsie, więc teraz nadrabiam, a co😊. Taka okazja, jak w tym tygodniu, długo się nie powtórzy, tym bardziej, że w piątek rano wyjeżdżam na dłuuugi urlop i nie zamierzam nawet zaglądać do kompa (ani tym bardziej go zabierać), czy komórki, także jeszcze się za mną stęsknicie hahahahaha (szkoda, że nie mogę tego powiedzieć swoim dzieciom i mężowi:0).
Ale do rzeczy Kochani😊.
Na początku kilka słów o tytułem wyjaśnienia.
O co chodzi z tym całym laktywizmem (bosz, co to za nowomowa?) i czym to się różni od „laktoterroryzmu”? A może się nie różni? No i wreszcie, po jakiego grzyba ja, z wykształcenia prawnik (po doktoracie i aplikacji sądowej, wpisany na listę adwokatów z zamiarem być może wykonywania kiedyś tego zacnego zawodu), a z zamiłowania nieco szalony naukowiec (prawa rzecz jasna) wpakowałam się w tę całą laktację? Nie mówiąc już o samym, osobistym, karmieniu piersią? Jakby tego było mało - długim i nierzadko publicznym (a co się będę chować w domu, czy w przydrożnych toaletach:0). Po co kurs na Promotora Karmienia Piersią (już chyba całkiem mi to mleko do głowy uderzyło hahha0), po co różne aktywności związane z promowaniem karmienia naturalnego i dążeniem do jego pełniejszej ochrony? Nie masz co robić? Nudzi Ci się? A może hobby jakieś zamiast tego?
Dobre pytania. Tym bardziej, że – poza byciem laktywistką – aktywistka ze mnie żadna, to znaczy, nie lubię (a przynajmniej nigdy nie lubiłam) się angażować w żadne mniej lub bardziej publiczne sprawy, pamiętam, że nawet w podstawówce nie zgodziłam się być przewodniczącą klasy...
Lubię za to spokój (serio), ciszę (tak!!!) i moim marzeniem była praca naukowa, bo w czytelni, tudzież z kawką w domku przy komputerku mi najlepiej😊.
No więc WHY? Po co ten cały blog, zdjęcia karmiące i inne aktywności nijak się mające do pracy naukowej, a równie (a może i bardziej) czasochłonne i nierzadko wyczerpujące? (ile to ja nocy zarwałam, żeby zrobi kolejny wpis, to moje…)
Słowo klucz w moim przypadku to MISJA. Tak, po raz pierwszy (?) poczułam misję. Poczułam, że robię coś, co naprawdę ma znaczenie i to niebagatelne. A nie „jakieś tam” (przepraszam wszystkich kolegów po fachu) prawo turystyczne, które rzecz jasna interesuje mnie nadal (nawet bardzo), ale nie w takim stopniu jak karmienie piersią. Teraz chodzi o życie i zdrowie, o naszą planetę, a ja mogę być częścią tego i realnie w tym uczestniczyć.
Karmienie piersią łączy. Łączy ludzi takich jak ja, czyli laktacyjnych entuzjastów, niezależnie od tego, czy i w co wierzą, jaki mają kolor skóry i poglądy polityczne.
I to jest piękne😊.
Wracając do kwestii definicyjnych, jak wynika z Wikipedii (wiem, wiem, nie za mocne to źródło, ale akurat w tym przypadku brzmi całkiem sensownie, więc cytuję😊), laktywistka (lactivist) to osoba zaangażowana w promowanie, wpieranie i ochronę karmienia piersią, aktywnie działająca na rzecz odbudowania kultury karmienia piersią, w tym angażująca się w „walkę” z nieetycznym marketingiem sztucznych mieszanek i dążąca do normalizacji karmienia piersią w społeczeństwie [1]. Normalnie – mówiąc trochę nieskromnie, ale co się będę czaić - cała ja😊 (o byciu laktywistką mówiłam co nieco w tv echo w poniedziałek, drugiego dnia Światowego Tygodnia Karmienia Piersią - zainteresowanych odsyłam do nagrania- link w źrodłach[2]).
Wyraz odnosi się do słowa „laktywizm” (lactivism), które – jak się można domyśleć - powstało z połączenia słów „laktacja” (lactation) i „aktywizm” (activism) [1]. Jak więc widać, chodzi tutaj o laktacyjną aktywistkę.
I teraz uwaga. To, że jestem laktywistką nie oznacza, że jestem „laktoterrorystką” (tak tak, taki wyraz na określenie laktacyjnych aktywistek również funkcjonuje, przynajmniej w „polskim” internecie).
- Nie chcę wchodzić tutaj w rozkminy teoretyczne (kto – poza mną of course, bo ja lubię wszelkie rozkminy hahaha - by to czytał), ale już na pierwszy rzut oka widać, że „laktoterroryzm” zawiera element agresji, przemocy, rozwiązań siłowych, czyli ma wydźwięk zdecydowanie pejoratywny. A ja nie chcę być z czymś i kimś takim kojarzona. I szczerze mówiąc, to nie znam żadnej „laktoterrorystki”, a znam całkiem dużo mam karmiących piersią, w tym aktywnie promujących karmienie naturalne, czyli laktywistek właśnie… Swoją drogą, ciekawe kto wymyślił takie „urocze” określenie jak „laktoterrozym”…?
Czym innym jest rzetelne informowanie i edukowanie w sprawach optymalnego żywienia niemowląt i małych dzieci, w tym w kwestii karmienia piersią (do czego zresztą matki i całe rodziny mają prawo), a czym innym straszenie i narzucanie określonych rozwiązań siłą. A o tym, dlaczego ta informacja i edukacja, a więc promocja karmienia piersią jest ważna (to samo dotyczy wsparcia w karmieniu i ochrony karmienia naturalnego), poczytajcie np. w moim wpisie o Światowym Tygodniu Karmienia Piersią [3].
Z całym szacunkiem, ale nie zgadzam się na używanie słowa „laktoterrorystka” na określenie laktywistek, a przynajmniej nie w odniesieniu do mnie. My, laktywistki, robimy dużo dobrego nie tylko dla karmienia piersią (które – przypominam – jest a przynajmniej powinno być chronione przez państwo), ale dla całego społeczeństwa i całej planety, walcząc również o Was, matki niekarmiące – o Wasze prawo do podejmowania świadomych decyzji w kwestiach żywienia niemowląt i małych dzieci (tak, tak, nie odbieramy Wam tego prawa, tylko walczymy o nie!), o lepszą żywność dla wszystkich dzieci (i nie chodzi tutaj tylko o mleko modyfikowane dla niemowląt, ale również o komercyjne żywienie uzupełniające, czy tzw. „mleko typu Junior”, które nie dość, że często o wątpliwym składzie, to jeszcze koszmarnie drogie i przedstawiane przez producentów jako niezbędne dla małych dzieci… - pisałam o tym we wpisach dotyczących listu otwartego do PTGHiŻ, do czego odsyłam zainteresowanych – zob. zwł. [4]).
„Walka” z nieetycznym, a tym bardziej niezgodnym z prawem, marketingiem sztucznej żywności nie jest walką przeciwko Wam Drogie mamy niekarmiące. To samo dotyczy różnych akcji promujących karmienie piersią w przestrzeni publicznej (w tym przypadku chodzi zwłaszcza o „oswojenie” społeczeństwa z widokiem matki karmiącej, bo karmienie piersią jest naturalne i normalne i tak powinno być postrzegane w społeczeństwie, jeżeli chcemy kiedykolwiek odbudować kulturę karmienia piersią….).
Pamiętajcie o tym proszę😊. I nie odbierajcie naszych działań jako ataku na Was:).
Dla mnie, jako matki, która naprawdę przeszła swoje w czasie karmienia piersią (nikomu nie życzę takich „przygód”) jest naprawdę nie do pomyślenia, aby dokuczać, czy piętnować matki niekarmiące. Chyba mało która matka karmiąca (niezależnie od tego, jak długo ostatecznie karmiła piersią – czy kilka miesięcy, kilka lat, czy kilka dni) nie miała żadnych problemów z karmieniem, więc naprawdę większość z nas wie, że - zwłaszcza na początku - to może być bardzo trudne i bez wsparcia oraz nierzadko profesjonalnej pomocy może się po prostu nie udać… My, laktywistki, m.in. walczymy właśnie o to, żeby to wsparcie było takie, jak powinno być.
Dobra, to było takie krótkie wprowadzenie, a teraz właściwa część wpisu, czyli trochę o tym, jak to się stało, że zostałam laktywistką i prawnikiem laktacyjnym.
Jak się można domyślać, wszystko zaczęło się od moich osobistych doświadczeń związanych z karmieniem piersią, zwłaszcza w trakcie kilku pobytów w szpitalu, w tym związanych z moją hospitalizacją po pierwszym porodzie oraz hospitalizacją mojej córki (tak, miałam to wątpliwe szczęście osobiście doświadczyć obydwu przypadków hospitalizacji w czasie karmienia piersią niemowlęcia, dzięki czemu miałam już konkretne spostrzeżenia i przemyślenia do późniejszych publikacji w tym temacie… - linki do nich podaję w wykazie źródeł [5,6,7]).
- W pierwszym przypadku, sytuacja była o tyle trudna, że, upraszczając, przepisy prawne nie gwarantują możliwości wspólnego pobytu w szpitalu chorej matki ze zdrowym dzieckiem. A taka sytuacja właśnie mnie spotkała i miałam do wyboru – stracić ledwo uratowaną laktację, bo do tego sprowadziłoby się rozdzielenie mnie z malutkim synkiem albo walczyć o możliwość przyjęcia go na oddział razem ze mną. Wtedy jeszcze kwestie prawne związane z laktacją mnie nie interesowały i nie miałam w zasadzie żadnej wiedzy w tym temacie. Na szczęście jednak jakoś udało się doprowadzić do tego, że synek mógł być ze mną w szpitalu, choć niestety na innym piętrze niż ja… W tym czasie był on bez potrzeby i oczywiście bez mojej wiedzy dokarmiany mlekiem modyfikowanym przez położne, a ja nasłuchałam się wielu mitów i nieprawdy na temat karmienia piersią, miałam okazję dostrzec wszechobecne gadżety i reklamy sztucznej żywności, czyli poznać to wszystko, co spotyka chyba każdą mamę w czasie pobytu w szpitalu po porodzie. Ja po porodzie tego nie dostrzegałam, ponieważ moje dziecko dosłownie przyssało się do piersi i tak już na niej zostało aż do powrotu do domu. Dopiero w domu zaczęły się problemy, ale to już inna i bardzo bolesna historia. Powiem tylko, że kiedy moje dziecko odrzuciło pierś wskutek wielkiego stresu, jakiego doznałam wkrótce po wyjściu ze szpitala, doświadczyłam również tego, jak wygląda tzw. „pomoc laktacyjna” pediatry i położnej środowiskowej. Oczywiście mówię to z ironią, bo żadnej pomocy nie było. Pierwsze i jedyne zalecenie to podanie dziecku mleka modyfikowanego, które przecież – jak usłyszałam od pediatry – jest równie dobre jak moje mleko, więc nie mam się czego obawiać, ani czego żałować. Taką samą poradę otrzymałam od skądinąd bardzo sympatycznej położnej środowiskowej. I gdyby nie moje ogromne samozaparcie i przede wszystkim pomoc znajomej promotorki karmienia piersią i certyfikowanej doradczyni laktacyjnej, moja mleczna przygoda skończyłaby się w ciągu ok. 10 dni po porodzie, a nie po ok. 2,5 roku…
- Z córką było i lepiej, i gorzej. Chociaż miałam już doświadczenie (całkiem długie) w karmieniu piersią, to w szpitalnym pokoju po porodzie czułam się jak bezradny „świeżak”. Nikt nie pomógł, nikt nie poradził, nikt nie popatrzył, czy jest OK… Za to mleko modyfikowane oferowane było niemal cały czas i chyba wszystkie – poza mną - położnice z mojego pokoju w końcu je podały… Ja za to w lekkiej rozpaczy spędziłam całą noc na grzebaniu w sieci i pisaniu do znajomych z redakcji Kwartalnika Laktacyjnego, co mam robić, bo idzie nawał, a dzidzia nie chce się obudzić… Szczerze mówiąc to nie byłam na to przygotowana, bo Wicek tak jadł, że nie odczułam nawału (serio), a tutaj śpiąca królewna mi się trafiła… Porady przyciśniętych do muru i szczerze zdziwionych, że zajmuję im czas, położnych było totalnie rozbieżne, więc w końcu przestałam pytać… Na szczęście ostatecznie wszystko się skończyło dobrze, chociaż początki drugiego macierzyństwa były bardzo trudne, bo nie dość, że dopadł mnie baby blues (tego też nie miałam po pierwszym porodzie i może właśnie dzięki temu udało mi się o moją laktację zawalczyć, pomimo niesprzyjających okoliczności…), to jeszcze różne inne dolegliwości poporodowe, o których nawet nie chcę myśleć, a co dopiero pisać, o kolce Tiny i przestraszonym 3-latku obok nie wspomnę…. A kilka tygodni później powrót do szpitala z chorą Tiną.. Tym razem na oddział dziecięcy. Wprawdzie – na szczęście – mogłam być z nią i nikt mi jej nie dokarmiał, ale co się nasłuchałam bzdur o karmieniu piersią i o tym, jak źle „wychowuję” dziecko, bo przyzwyczajam do piersi i do noszenia, to moje… Zero wsparcia w laktacji, zero zrozumienia… I te utrudniające życie matkom karmiącym zasady (typu zakaz karmienia na swoim łóżku, chyba że na siedząco, co przy nieprzespanej nocy bywało bardzo uciążliwe…) oraz nie ułatwiające tego życia warunki panujące na oddziale, jak np. oddalona od pokoju chyba o kilometr łazienka, co przy nieodkładalnym dziecku i zakazie wynoszenia go poza pokój oznaczało albo wykąpanie się we wrzasku, albo oczekiwanie na odwiedziny przyjaznej duszy, którą niestety nie mógł być za często mąż, bo nie miał z kim zostawić 3-letniego, przestraszonego całą sytuacją i rozpaczającego za mamą synka, który miał zakaz wstępu na oddział, a nie zawsze udało się znaleźć kogoś do opieki nad nim… Cyrk, który u mnie omal nie skończył się depresją.
PS Ja wiem, że tu chodzi o względy bezpieczeństwa i to nawet jestem w stanie zrozumieć, ale braku empatii i wspierającej w karmieniu piersią, a przynajmniej neutralnej postawy personelu medycznego (nie dotyczy to oczywiście wszystkich, bo zdarzały się wyjątkowe, dobre dusze, którym dziękuję) już nie.
Co robię dla ochrony i promocji karmienia piersią?
Te trudne i bolesne doświadczenia, w tym długa walka o utrzymanie laktacji w przypadku mojego pierwszego dziecka, sprawiły, że zapragnęłam coś z tym zrobić.
Mój potencjał dostrzegła wspomniana promotorka karmienia piersią, Asia Kozakiewicz, która w ramach naszej grupy wsparcia laktacyjnego zaangażowała mnie w projekty związane z promowaniem karmienia naturalnego, jak Mlekoteka, czy inne wydarzenia, podczas których miałam wykłady lub warsztaty dotyczące m.in. praw kobiet w ciąży i matek karmiących. Później poszło już z górki.
- Dołączyłam do Fundacji Promocji Karmienia Piersią (jako wolontariuszka), dla której zaczęłam zgłębiać temat prawnych aspektów marketingu sztucznych mieszanek i produktów pokrewnych – przygotowałam obszerne i jedyne w Polsce kompletne opracowanie na ten temat na stronę FPKP (http://prawo.fpkp.pl/), z którego można dowiedzieć się, co z prawnego punktu widzenia jest dozwolone, a co zakazane w omawianej kwestii oraz do kogo można zgłosić podejrzenie naruszenia prawa w tym zakresie i jakie są wymogi takiego zgłoszenia. Przez pewien czas monitorowałam także tę kwestię, udzielając wskazówek co do zgłoszeń naruszeń, jak również sama zgłaszam takie naruszenia.
- Zostałam również redaktorką Kwartalnika Laktacyjnego, dla którego piszę głównie artykuły dotyczące praw kobiet w ciąży i matek karmiących oraz właśnie prawnych aspektów marketingu sztucznych mieszanek. Wszystkie moje publikacje są dostępne za darmo online i wymienione na moim blogu [8], także można łatwo je odnaleźć. Prowadziłam wykłady i szkolenia z tej tematyki, jestem współautorką pierwszego i jak na razie jedynego w Polsce „Raportu z badania zgodności marketingu produktów dla niemowląt i małych dzieci w Polsce z Międzynarodowym Kodeksem Produktów Zastępujących Mleko Kobiece i kolejnymi rezolucjami WHA” [9], który mam nadzieję doczeka się powtórki.
- Aby być bardziej wiarygodną w promowaniu karmienia piersią, a zwłaszcza w rozpowszechnianiu rzetelnych informacji na temat karmienia naturalnego i obalaniu laktacyjnych mitów, ukończyłam kurs na Promotora Karmienia Piersią (PKP CNoL).
> PKP to osoba bez wykształcenia medycznego, ale po specjalnym laktacyjnym kursie, mogąca udzielać niemedycznego wsparcia laktacyjnego, czyli edukować, informować i wpierać matki w ich laktacyjnej drodze, czy to w ramach grup wparcia, w szkołach rodzenia, czy indywidualnie. Więcej na temat PKP i kursu na PKP można dowiedzieć się na stronie Centrum Nauki o Laktacji (CNoL) oraz poczytać w moim artykule w KL [10], dostępnym online.
Zatem od prawie roku jestem taką rzec można profesjonalną – bo certyfikowaną przez Centrum Nauki o Laktacji - laktywistką. Właśnie po tym kursie zdecydowałam się w końcu założyć swojego bloga, z czego się cieszę, bo pragnę, aby docelowo był on takim miejscem, gdzie można będzie znaleźć niezbędne, rzetelne i aktualne informacje dotyczące prawnych aspektów karmienia piersią i nie tylko😊.
>Na blogu oczywiście piszę głównie teksy związane z prawnymi aspektami laktacji;
>W ramach działań na większą skalę napisałam list otwarty do Polskiego Towarzystwa Gastroenterologii, Hepatologii i Żywienia Dzieci (PTGHiŻD) w sprawie korekty zaleceń dotyczących tzw. „mleka modyfikowanego dla młodszych dzieci” („mleko typu Junior”) w wytycznych Zasady żywienia zdrowych niemowląt. Stanowisko Polskiego Towarzystwa Gastroenterologii, Hepatologii i Żywienia Dzieci [11]. Mój apel poparło wiele osób i organizacji promujących karmienie naturalne i zdrowe nawyki żywieniowe niemowląt i małych dzieci, a Towarzystwo w efekcie zaproponowało spotkanie i dyskusję, w toku której obiecało przygotować w najbliższej przyszłości 2 ważne dokumenty dla ochrony i promocji karmienia piersią oraz zdrowych nawyków żywieniowych małych dzieci, tj.: dokument dotyczący próchnicy i dokument dotyczący tzw. „mleka modyfikowanego dla małych dzieci”. Dokumenty te mają być udostępnione do komentowania przez zainteresowane osoby i organizacje (zob. [4]).
- Uwielbiam zdobywać wiedzę, dlatego kiedy tylko mogę, dokształcam się i uczę. Z takich ważniejszych, prolaktacyjnych kwestii, m.in. ukończyłam: organizowany przez WHO Kurs Wprowadzający do Międzynarodowego Kodeksu Marketingu Produktów Zastępujących Mleko Kobiece i wspomniany już kurs na PKP, a niedawno również (19-22.7.br) – jako jedyna osoba z Polski - międzynarodowe szkolenie dla państw europejskich dotyczące zastosowania narzędzi WBTi (World Breastfeeding Trends Initiative) na szczeblu krajowym w celu zwiększenia wskaźników karmienia piersią w danym kraju [12] (będzie o tym osobny wpis, w tym o moich dalszych planach i nadziejach związanych z tym szkoleniem, także stay tuned😊).
Jako laktywistka i „prawnik laktacyjny” jednocześnie, działam na rzecz przywrócenia kultury karmienia piersią w Polsce, a co się z tym wiąże informuję, edukuję i wspieram w karmieniu piersią, propagując to karmienie oraz dążąc do pełniejszej ochrony prawnej karmienia naturalnego, zwłaszcza w obszarze marketingu sztucznych mieszanek i akcesoriów do karmienia niemowląt i małych dzieci.
Dążę do pełnego wdrożenia przez Polskę Międzynarodowego Kodeksu Marketingu Produktów Zastępujących Mleko Kobiece wraz z następującymi po nim rezolucjami (Kodeks WHO).
- W tym celu przystąpiłam również do International Baby Food Action Network (IBFAN) - międzynarodowej sieci grup i osób działających na całym świecie na rzecz poprawy zdrowia i dobrostanu niemowląt i małych dzieci, ich matek i rodzin poprzez ochronę, promocję i wspieranie karmienia piersią oraz optymalnych praktyk żywienia niemowląt (szerzej o IBFAN zob. [13]) - w ramach której planuję dalsze działania na rzecz pełniejszego wdrożenia w Polsce i UE Kodeksu WHO [14], w tym monitorowanie marketingu przemysłu sztucznych mieszanek, ale to na razie muzyka przyszłości, chociaż pewne kroki zostały już poczynione, ale o tym innym razem😊.
I na koniec małe ogłoszenie😊 - niedawno założyłam zamkniętą grupę na fb o nazwie „Ochrona karmienia piersią", mającą skupiać osoby, którym zależy na pełniejszej, w tym skuteczniejszej, ochronie prawnej karmienia piersią w Polsce. Służy ona wymianie informacji, doświadczeń i pomysłów związanych z tematem ochrony karmienia piersią oraz realizacji wspólnych działań w tym zakresie. Aby jakiekolwiek zmiany na tym polu były możliwe, potrzeba wspólnej pracy i wysiłku nie jednej, ale wielu osób. Wierzę głęboko w to, że „mała grupa zaangażowanych obywateli może zmienić świat” (M. Mead). I zapraszam do niej wszystkie osoby myślące podobnie😊.
Pozdrawiam jak zwykle serdecznie!
Anna – Wasz prawnik laktacyjny
PS A Wy jakie macie skojarzenia i doświadczenia z laktywizmem i laktywistkami? Laktoterrorystki są to, czy nie?
I druga sprawa – jakie macie doświadczenia po porodzie w szpitalu? Ktoś Was zmuszał do karmienia piersią, jak to można niekiedy przeczytać w „internetach”? Pytam szczerze, bo ja w czasie moich pobytów w szpitalu zmuszania, ani nawet jakiegoś natrętnego zachęcania do karmienia piersią nie widziałam, więc jestem bardzo ciekawa Waszych doświadczeń w tym zakresie.
Źrodła:
[1] Por. https://en.wikipedia.org/wiki/Lactivism
[5] A. Koronkiewicz-Wiórek, Pobyt w szpitalu matki karmiącej piersią z hospitalizowanym dzieckiem lub dziecka karmionego piersią z hospitalizowaną matką – aspekty prawne, Kwartalnik Laktacyjny 2018, nr 2, http://kwartalnik-laktacyjny.pl/kwartalnik-laktacyjny-2-2018/;
[6] A. Koronkiewicz-Wiórek, A. Aleksandrowicz, Karmienie piersią w szpitalu – cz.2, Kwartalnik Laktacyjny 2019, nr 4, http://kwartalnik-laktacyjny.pl/kwartalnik-laktacyjny-4-2019/ ;
[7] A. Koronkiewicz-Wiórek, A. Aleksandrowicz, Karmienie piersią w szpitalu – cz.1, Kwartalnik Laktacyjny 2019, nr 3, http://kwartalnik-laktacyjny.pl/kwartalnik-laktacyjny-3-2019/
[8] https://prawoilaktacja.pl/p/wykaz-publikacji.html
[9] A. Koronkiewicz-Wiórek, [w:] A. Wesołowska, A. Aleksandrowicz, B. Baranowska (red.), Raport z badania zgodności marketingu produktów dla niemowląt i małych dzieci w Polsce z Międzynarodowym Kodeksem Produktów Zastępujących Mleko Kobiece i kolejnymi rezolucjami WHA, Warszawa 2019, ISBN 978-83-7637-482-6, http://bankmleka.pl/
[10] A. Koronkiewicz-Wiórek, Promotorki karmienia piersią. Co warto wiedzieć o PKP?, Kwartalnik Laktacyjny 2020, nr 4, http://kwartalnik-laktacyjny.pl/kwartalnik-laktacyjny-4-2020/
[12] Zob. https://worldbreastfeedingtrends.org/ , a o samym szkoleniu tutaj: https://www.worldbreastfeedingtrends.org/article/wbti-online-training-course-for-european-countries
[13] https://prawoilaktacja.pl/p/ibfan.html
[14] Piszę o nim np. tutaj: https://prawoilaktacja.pl/search/label/Kodeks%20WHO
Komentarze
Prześlij komentarz